Od autorki: Ohayo kochani. To jeden z moich ulubionych doujinshi.
***
Latające śmietniki i automaty, powyrywane znaki drogowe to w Ikebukuro całkowita narmalna paronama. Niezależnie od pogody nie ma to końca. A cała akcja dzieje się dookoła dwóch mężczyzn, Shizuo Hewajimy oraz Izay Orihary. Może wydawać się, że ich bójki nigdy się nie skończą. Tego dnia także było wszystko "normalne".
Deszcz zaczyna przybierać na sile. Niebo powili czerniało, a na nim pojawiały się pierwsze gwiazdy. Shizuo właśnie skończył na dziś pracę. Zapalił papierosa i zatopił dłonie w kieszeniach kurtki. Zaciągnął się papierosem po czym dmuchną dumem nikotynowym na zimne powietrze. Droga do domu zajęła mu z jakieś dwadzieścia minut. Gdy zaczął podchodzić do drzwi od razu pożałował, że wrócił do siebie. Pod jego drzwiami siedział nie kto inny jak skulony Izaya.
-Pchła, co ty tutaj, do cholery, robisz?!
Brunet podniósł głowę. Wstał przytrzymując się ściany. Rzucił się na blondyna chcąc się do niego przytulić.
- Shizu-chan, zmarzłem czekając na ciebie!- oburzył się niższy z nich.
-A po co żeś tu przylazł?!
-A bo ja wiem?
Stali tak na zimnym powietrzu, mogło by się wydawać, że jest jak zawsze: jeden z nich krzyczy, a drugi się śmieje. Shizuo krzyczał coś, a stojący obok niego Izaya miał spuszczoną głowę w dół, lecz nawet pomimo tego dało się dostrzec wredny uśmieszek na jego twarzy.
Deszcz zaczyna przybierać na sile. Niebo powili czerniało, a na nim pojawiały się pierwsze gwiazdy. Shizuo właśnie skończył na dziś pracę. Zapalił papierosa i zatopił dłonie w kieszeniach kurtki. Zaciągnął się papierosem po czym dmuchną dumem nikotynowym na zimne powietrze. Droga do domu zajęła mu z jakieś dwadzieścia minut. Gdy zaczął podchodzić do drzwi od razu pożałował, że wrócił do siebie. Pod jego drzwiami siedział nie kto inny jak skulony Izaya.
-Pchła, co ty tutaj, do cholery, robisz?!
Brunet podniósł głowę. Wstał przytrzymując się ściany. Rzucił się na blondyna chcąc się do niego przytulić.
- Shizu-chan, zmarzłem czekając na ciebie!- oburzył się niższy z nich.
-A po co żeś tu przylazł?!
-A bo ja wiem?
Stali tak na zimnym powietrzu, mogło by się wydawać, że jest jak zawsze: jeden z nich krzyczy, a drugi się śmieje. Shizuo krzyczał coś, a stojący obok niego Izaya miał spuszczoną głowę w dół, lecz nawet pomimo tego dało się dostrzec wredny uśmieszek na jego twarzy.
Shizu-chan, cz ty wiesz, że my się dopełniamy? Ja istnieję, ponieważ Shizu-chan żyje. Oraz Shizu-chan istnieje, ponieważ ja żyję. Gdyby nie było jednego z nas zapanował by chaos. Czy to nie piękne?
***
Od autorki: I jak? Krótkie, wiem, ale napracowałam się nad tym.
Od autorki: I jak? Krótkie, wiem, ale napracowałam się nad tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz